środa, 26 listopada 2014

Moje cudowne urodziny :)

Opowiem Wam  historię .... :)
W poniedziałek pojechaliśmy z mężem do kina, film skończył się dość późno więc w domu byliśmy po 00:00. P złożył mi życzenia i pobiegł na górę. Zszedł z torebka wielkanocną :D pomyślałam sobie, że zapomniał kupić i wziął pierwszą lepszą jaka znalazł :) 
Zaglądam do środka a tam mały uroczy prezencik, pięknie zapakowany i kartka. Na kopercie napis: "Dla naszej Andzi" wiedziałam już od kogo ta wielkanocna torebeczka :) 
Moje urodziny zaczęły się wiec cudownie. Moja ukochana przyjaciółka z Polski, która zawsze o wszystkich pamięta, jest bezinteresowna, szczera i zawsze można na nią liczyć. Oczywiście to nie pierwszy raz kiedy mnie tak cudownie zaskoczyła i chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać :* I love You Justyś!!!! Jesteś niesamowita!!!
A co było w środku?? I dlaczego torebka wielkanocna?? Sami zobaczcie:






Radość na twarzy nie do opisania :)

Poszłam na górę, wykąpałam się, kładę do łóżka a tam..... moja must have książka Jamiego Olivera :)

Hihihihi 
Od razu z zapałem zaczęłam oglądać przepisy i obiecałam P, że raz w tygodniu będzie cosik specjalnego z książki :)



Całość dopełniły cudowne perfumy na które miałam chrapkę :)




Dzień spędziłam super. Był drinek z przyjaciółmi, plaża, romantyczna kolacja (szkoda tylko, że nie miałam śliniaka) i drinek po kolacji :) Mega pozytywny dzień. 
Dziękuję również wszystkim, którzy zadali sobie trud napisania kilku słów :)
 Było mi niezmiernie miło! DZIEKUJĘ jeszcze raz - jesteście kochani!!




wtorek, 11 listopada 2014

Jedziemy do Bosa :)

To jedziemy:





Bosa leży nad rzeką  Themo, jedyną rzeką w Sardynii, która nadaje się do żeglugi. Ileż tam było pięknych ryb. Duże ławice tylko się prosiły aby je złowić na wędkę :) 


Swój spacerek zaczęliśmy od deptaka Corso Vittorio Emanuele II i oczywiście włoskich  lodów.






























Przez cały nasz pobyt w Sardynii temperatura nie spadała poniżej 30 stopni więc po chwili zwiedzania człowiek marzył o przystanku w cieniu i zimnym napoju :) tak więc...
.... upragniona przerwa na zimne winko :)


i dalej w droge hehehe




Piękne uliczki, kolorowe domy, stare budowle, które tworzą klimat miasta to coś cudownego. Wdrapaliśmy się również na zamek Malaspina, tzn z zamku to mało zostało :) ale mury o długości 300 metrów zachowały się doskonale :) :) jest tam również piękny, mały kościółek Nostra Signora de Sos Regnos Altos z zachowanymi malowidłami z XIII w.















W trakcie poszukiwań jakieś fajnej restauracji (a dodam, że były to bardzo wąskie, boczne uliczki) trafiliśmy na pana, który robił pyyyyyszne wyroby z papryki, oliwek, oberżyny itd. było również winko :) Swojskie, świeże, włoskie wyroby. Oczywiście nie byli byśmy sobą gdybyśmy nie spróbowali i nie zakupili tych pyszności :)








Pyszną pizzą zakończyliśmy zwiedzanie Bosy :)